Mój były zerwał ze mną zaręczyny.
Nie miał jaj zrobić tego osobiście więc zrobił to listownie.
List wysłał za potwierdzeniem odbioru, żeby mieć pewność, że go odebrałam.
Usłyszałam jak kolega z pracy, w którym się podkochuję od roku rozmawia z kimś w kuchni.
Opowiadał, że mu się śniłam i byliśmy parą.
Już chciałam się odezwać kiedy dorzucił "Na szczęście się obudziłem!"
Dostałem w pracy jednorazową premię w wysokości 400 złotych.
Po pracy nie mogłem się doczekać aż pochwalę się dziewczynie i nieświadomie przyspieszyłem.
Złapała mnie policja, dostałem mandat 500zł i 10 punktów i o mało co nie straciłem prawka.
W domu już nie było się czym chwalić.
Byłam na drugiej randce z tym samym facetem.
Dawno mi się tak dobrze z nikim nie gadało i powoli zaczynałam mieć nadzieję, że może coś z tego będzie.
Do knajpy, w której siedzieliśmy przyszła moja siostra ze znajomymi.
Była zawiana i ogólnie zachowywali się jak buraki, wiec postanowiłam ją po prostu zignorować i nie przyznawać się przed chłopakiem, że ich znam.
Wtedy siostrzyczka wpadła na genialnego "pranka".
Jej kumpel podszedł do naszego stolika i powiedział, że świetnie się wczoraj ze mną bawił i ma nadzieję na powtórkę.
Facet, z którym byłam na randce wspomniał wcześniej, że jego poprzedni związek rozpadł się przez zdrady i kłamstwa partnerki.
Ja mu powiedziałam, że z nikim innym się aktualnie nie spotykam, więc na taki obrót sprawy po prostu wstał i bez słowami wyszedł.
Siostra nie widzi nic złego w swym zachowaniu i twierdzi, że uratowała mnie przed spotykaniem się z drętwym kolesiem.