Swego czasu w miesięczniku "Detektyw"była

Swego czasu w miesięczniku "Detektyw"była taka rubryka, pt. "Oficer MO opowiada"- tak albo jakoś podobnie się nazywała. W każdym razie jest tam historia, którą tu przytaczam z pamięci. Otóż nocą, w pewnej wsi złodzieje okradli sklep. Rankiem przyjechała na miejsce (wtedy jeszcze) Milicja, dokonała oględzin, zrobiła, co miała zrobić, a kiedy już chciała wracać, okazało się, że zepsuł się radiowóz. Chcąc nie chcąc, milicjanci musieli wracać pieszo. Było lato, skwar niemiłosierny. Pies, który im towarzyszył szedł ze zwieszoną głową i z wywieszonym językiem. Po przejściu sporego kawałka drogi, milicjanci postanowili wejść do jakiegoś domu i poprosić o szklankę wody. Wchodzą na podwórko, a tam z chałupy wychodzi chłop z rękami do góry i mówi: "Panowie, to ja już wszystko powiem, jak to było". I złożył szczegółowe zeznanie, jak to nocą, ze szwagrem obrobili sklep. I na koniec chłop mówi tak: "Tylko powiedzcie mi, panowie, jak to jest... Pies was przyprowadził drogą, a myśmy przecież uciekali polami."