Zaprosiłam do wynajmowanej, maleńkiej

Zaprosiłam do wynajmowanej, maleńkiej kawalerki kilka osób z mojej nowej pracy w ramach integracji i "wkupienia się". W tym nowego szefa - pedanta i formalistę - nie pałającego do mnie od początku sympatią. Przygotowałam się jak potrafiłam: jakieś przystawki, gorące danie, dobre wino. Wszyscy przyszli punktualnie, przynieśli, a jakże, ciasteczka. Siadajcie, mówię, i próbuję gdzieś upchnąć na małym stoliku te nieszczęsne ciasteczka. Sałatkę przestawiłam na regał, a półmisek ze śledziami na chwile, żeby zrobić miejsce, na wersalkę. Właśnie wtedy, kiedy mój szef był w trakcie siadania na owej wersalce. Było lato, jasne spodnie, a on cały w oleju i w cebulce... Znowu szukam pracy...