Mój mąż dziś stracił pracę. Pracował rok na podstawie umowy
Mój mąż dziś stracił pracę.
Pracował rok na podstawie umowy zlecenia, bez prawa do urlopu, zwolnienia lekarskiego czy pakietu socjalnego.
Do zwolnienia przyczyniła się moja przyjaciółka, która robiła listę najdrobniejszych błędów i zanosiła szefowej.
Nie były to błędy rażące, ale szefowa zdecydowała o zwolnieniu bo sytuacja wskazywała na konflikt w zespole.
Dodam, że przyjaciółka pracuje ze mną w firmie dzięki mnie, bo ja bardzo walczyłam o jej przyjęcie po tym jak została zwolniona z poprzedniej firmy i długo nie mogła znaleźć pracy.
W tej sytuacji fakt, że była świadkową na naszym ślubie i jest matką chrzestną naszego dziecka jest już chyba bez znaczenia.
Dla mnie za dobór przyjaciół.
Korzystając z super pogody poszedłem pokopać z kumplami piłkę
Korzystając z super pogody poszedłem pokopać z kumplami piłkę.
Po jakimś czasie zaczęło mnie męczyć pragnienie, a jako że mieszkam tuż koło boiska - pobiegłem po coś do picia.
Wpadam do kuchni i widzę moją mamę razem z dwiema jej koleżankami, które sprawdzają, która jest sobie w stanie głębiej wetknąć banana do gardła.
Jest to widok, którego długo nie będę w stanie wyrzucić ze swojej głowy.
W piątek rano szedłem na rozmowę o pracę na stanowisku
W piątek rano szedłem na rozmowę o pracę na stanowisku, o którym marzyłem od bardzo dawna.
Byłem już prawie na miejscu kiedy z przejeżdżającego auta ktoś rzucił prosto we mnie balonem wypełnionym... farbą.
Dostałem w bark i cały, od stóp po samą twarz, byłem w żółto pomarańczowej farbie.
Od razu stwierdziłem, że nie mogę w takim stanie pójść na rozmowę i zadzwoniłem do wspomnianej firmy i opowiedziałem co mi się przytrafiło.
Facet odpowiedzialny za rekrutację stwierdził, że życiu nie słyszał tak beznadziejnej wymówki i mogę zapomnieć o pracy u nich.
Jakby było mało, tego samego dnia dowiedziałem się, że nie ma szans na wyczyszczenie gajera, butów i koszuli - całość nadaje się tylko do wyrzucenia.
Nasz 5 letni synek od dłuższego czasu męczy nas o zwierzątko
Nasz 5 letni synek od dłuższego czasu męczy nas o zwierzątko domowe.
Kupiliśmy mu królika miniaturowego.
Po szczegółowym wytłumaczeniu jak należy o niego dbać i jakie będą jego nowe obowiązki synek stwierdził:
"Brzmi to strasznie skomplikowanie... nie możemy go po prostu zjeść?".
Powoli dociera do mnie, że wychowujemy małego psychopatę...