Staram się być dość zaradną osobą i pomimo tego, że w domu nie wiedzie się nam źle, od jakiegoś czasu postanowiłam podjąć pracę w pobliskiej restauracji.

W dzień moich osiemnastych urodzin nie dostałam jednak wolnego, bo szef spodziewał się rezerwacji na dużą grupę ludzi, więc brał wszystkich do pracy.

Ludźmi z rezerwacji okazała się praktycznie cała moja rodzina, która uznała to za wyśmienity żart, żebym była ich kelnerką. Nie zostawili nawet napiwku.

W loterii genetycznej mi się nie poszczęściło - co tu dużo mówić jestem brzydka. Wiem, że uroda to nie wszystko ale zdecydowanie radośniej było by iść przez życie bez takich incydentów, jaki przytrafił mi się rano.

Robiłam szybkie zakupy przed pracą i jakiś mały berbeć w wózku wskazał na mnie palcem i powiedział do mamy pytającym tonem "Pieeees?".

Podpisałem umowę z nowym dostawcą internetu i chciałem zerwać poprzednią. Za pierwszym razem usłyszałem, że jest awaria systemu i nie jest to możliwe. Wczoraj Pani kazała mi chwilę poczekać.

Czekałem cierpliwie parę minut po czym mnie rozłączyło. Kiedy zadzwoniłem ponowne usłyszałem, że infolinia jest zamknięta od paru minut. Coś czuję, że zakończenie tej umowy nie będzie takie łatwe.

Wracałam po pracy do domu w dobrym humorze - w końcu od jutra zaczyna się mój tygodniowy urlop. Wysiadam z pociągu i moment po jego odjeździe muzyka przestaje grać.

Bezprzewodowe słuchawki mają w końcu ograniczony zasięg, a torbę zostawiłam na siedzeniu. Jutro rano miałam lecieć z chłopakiem i znajomymi do Rzymu, ale nie mam teraz dowodu osobistego, a paszportu nigdy nie wyrobiłam.

Przez moje nierozgarnięcie Zamiast szybkiego lotu, czeka nas męcząca jazda samochodem. Po powrocie czeka mnie wyrabianie nowych dokumentów i kupno nowego telefonu.